Po kilku dniach wygrzewania się na śnieżnobiałych plażach Ko Samet, ruszamy do Bangkoku, nie planuejmy żadnego zwiedzania, Bangkok znamy już jak własną kieszeń, robimy zakupy w okolicach Khao San Road, cieszymy się tanim jedzonkiem, czyli totalny chillout.
Następnego dnia ruszamy do centrum handlowego MBK, a wieczorem na targ w Pat Pongu. Bangkok się nic nie zmienia, jest tani, zatłoczony, gorący i nigdy nie śpi.